Odkryj oznaki oddania się Bogu i dowiedz się, jak wzmocnić swoją więź z Nim poprzez praktyki religijne, modlitwę i medytację. Odkryj potężne sposoby, w jakie wiara i duchowość mogą pozytywnie wpłynąć na twoje życie i poprowadzić cię ku satysfakcjonującej duchowej podróży. Zacznij realizować swoje zobowiązanie wobec Boga już dziś!
Znaki na niebie - Potem na niebie ukazał się niezwykły obraz: Kobieta, której ubraniem było słońce, podnóżkiem—księżyc, a wieńcem okrywającym głowę—dwanaście gwiazd. Oczekiwała ona dziecka i krzyczała z bólu, czekając na poród. Nagle na niebie pojawił się kolejny obraz: Ogromny czerwony smok o siedmiu głowach i dziesięciu rogach. Na każdej głowie miał koronę
Zobaczyli na niebie „znak od Boga”. Fantastyczne! Data utworzenia: 15 stycznia 2020, 20:27. Mieszkańcy dwóch niewielkich miejscowości w zachodniej Brazylii oniemieli, gdy nagle na niebie dostrzegli coś niezwykłego. Ich oczom ukazało się coś na kształt "dłoni Boga". Niesamowite zdjęcia błyskawicznie trafiły do sieci i robią furorę w mediach społecznościowych. Czym jest to niespotykane zjawisko? Zobaczyli na niebie „znak od Boga”. Fantastyczne! Foto: You Tube Od kilku dni użytkownicy mediów społecznościowych w Brazylii i na całym świecie szaleją na punkcie kilku fotografii zrobionych w miejscowościach Asunción i Juazeirinho leżących w zachodniej Brazylii. Na zdjęciach widać chmurę przypominającą kształtem "Dłoń Boga", wyciągniętą ku Ziemi w geście pozdrowienia. Brazylijczycy, będący bardzo wierzącym narodem, od razu zinterpretowali to zjawisko jako ewidentny znak od Boga. Jak się jednak okazuje, niewiele w tym prawdy. Jak podaje "Interia", to tak zwana pareidolia, czyli zjawisko dopatrywania się znanych kształtów w przypadkowych szczegółach. Najczęściej dotyczy to właśnie kształtu chmur. Inaczej mówiąc - widzimy to, co chcemy widzieć. W tym przypadku nie ma więc mowy o żadnym bożym znaku. (Źródło: Niesamowity znak na niebie. Ludzie myślą, że to ręka boga! Zobacz także Chmura koło Elbląga wywołała niepokój. Co się stało?Znaki na niebie Książka. Przedstawiona powieść opowiada o życiu. O prawdziwej miłości, tęsknocie i rozłące. To historia, która mogłaby spotkać każdego z nas i z pewnością wielu mZazwyczaj wierzymy, że nadzwyczajne wydarzenia są pewnego rodzaju wiadomością od Boga. Czy Bóg mówi do nas poprzez znaki i cuda? Jeśli tak, w jaki sposób rozeznać, czy są autentyczne? Jak je odczytywać?Jeśli Bóg działa w naszym życiu, jak możemy być pewni, że to Jego działanie, a nie nasze projekcje? Odpowiada ojciec Olivier-Marie Gasse: Czym jest znak?O. Olivier-Marie Rousseau: Znak to rzeczywistość widzialna, która odsyła nas do rzeczywistości niewidzialnej. Człowiek, który jest zarazem istotą cielesną i duchową, potrzebuje znaków do komunikacji. Na przykład natura, poprzez swoje piękno, bogactwo i złożoność, może wzbudzać zachwyt, który pociąga za sobą pytania prowadzące do uznania istnienia Boga Stwórcy. Co nie narzuca wiary, ale uzdalnia serce do adoracji. To naturalna postawa, która sama w sobie nie oznacza jeszcze wiary, ale jest niezbędna do tego, aby wiara mogła zaistnieć. Ponieważ łaska bazuje na znaki w porządku nadprzyrodzonym mogą wzbudzić wiarę?W Ewangelii według św. Jana pierwszym znakiem, jaki czyni Jezus, jest cud w Kanie: na prośbę Matki Bożej zamienia wodę w wino. W ten sposób czyni znak, który potwierdza, że Bóg słyszy naszą modlitwę i hojnie na nią odpowiada – wino Jezusa jest lepsze! Bóg jest większy niż nasze serce i, w czasie swojej działalności publicznej, Chrystus mnoży znaki (uzdrowienia, egzorcyzmy, wskrzeszenia), by rozbudzić w nas ufność i doprowadzić nas aż do misterium paschalnego, znaku par excellence, bez którego „próżna jest nasza wiara” (1 Kor 15, 17). Chrystus darmo daje i oczekuje odpowiedzi udzielonej w jakim sensie?Gdy Jezus dokonuje rozmnożenia chleba (J 6, 12-15), czyni znak mocy, który uwodzi tłumy do tego stopnia, że chcą „obwołać Go królem”. Jednak Jezus wymyka im się, ponieważ nie chce pozwolić zamknąć się w ich kategoriach skuteczności. „Troszczcie się o pokarm, który trwa na wieki” – powie, nim zderzy się z ich pytaniem: „Jakiego więc dokonasz znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli?” (J 6, 30). Jezus odpowiada, nie uciekając od pytania, ale odwracając ich logikę: „Ja jestem chlebem życia” (J 6, 35). Dając samego siebie w ten sposób, zaprasza uczniów do przejścia od rzeczywistości widzialnej (kosze pełne chleba) do tajemnicy „chleba życia”, z którym się utożsamia. Jednak dla rozumu, jak dodaje Ewangelia, „trudna jest ta mowa”; jedni poszli za Nim, inni istnieją jakieś inne bardziej namacalne, bardziej dostępne znaki?Obok sakramentu ołtarza istnieje sakrament brata, a szczególnie diakonia ubogich, „naszych panów”, jak pięknie nazywa ich św. Wincenty à Paulo, znaki ubogiego żłóbka i krzyża. Jednak pod jednym warunkiem – nasza hojność nie może ograniczać się do zwykłej pomocy humanitarnej. „Gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją (…) lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał” (1 Kor 13, 3). Aby widzialny znak stał się nośnikiem Chrystusa, musi być poruszany Bóg może bezpośrednio ingerować w nasze życie?Oczywiście! To może być na przykład nieprawdopodobne spotkanie, które zmienia bieg mojego życia i nieoczekiwanie otwiera jakieś drzwi, choć nie podejmowałem działania w tym kierunku, lub wewnętrzne przynaglenie, by podjąć jakąś inicjatywę, które pojawia się i trwa, na tyle realistyczne, że nie jest owocem rozeznać autentyczność Bożych znaków?Znaki Boga rozpoznaje się po owocach (Ga 5, 22). Jednak nie możemy być jednocześnie sędzią i stroną sporu, dlatego tak ważne jest, by potwierdzać nasze rozeznanie. Św. Jan od Krzyża widział ku temu trzy powody: zweryfikowanie zgodności znaków ze Słowem Bożym, zwrócenie się o pomoc do drugiej osoby, by nie przyzwyczajać się do nietrwałej „drogi zmysłów”, i aby „duch trwał w pokorze, uległości i umartwieniu”. Krocząc własnymi drogami, możemy popaść w pychę, mając poczucie uprzywilejowania z powodu otrzymywanych znaków. A to straszna pułapka można się w tej ocenie pomylić?Jeśli serce nie ćwiczyło się w cnotach kardynalnych, nie było oczyszczone przez praktykę cnót teologalnych, nie żywiło się Słowem Bożym i sakramentami, istnieje ryzyko, że podporządkuje się swoim namiętnościom, stanie się ofiarą swoich braków emocjonalnych, zakładnikiem swojego systemu kompensacji. To oznaki nieuporządkowania, które zagraża ćwiczeniu się w wolności i może zniekształcić Boże znaki, przywłaszczając je sobie według własnego uznania, zamiast w zaufaniu pozwolić się im poprowadzić. To tutaj wszystko się rozgrywa. Ale diabeł może zmącić znaki, pasożytować na ich czasie kuszenia Chrystusa na pustyni (Łk 4, 1-13) szatan domagał się znaków: cudownych, spektakularnych, ewidentnych, które zaprzeczają realności ludzkiej kondycji i sławią wszechmoc. Wszystko po to, by odciągnąć Chrystusa od Jego wcielenia i Jego misji. My również, udając się na pustynię, pociągnięci perspektywą modlitwy lub samotności, nie jesteśmy wolni od tych pokus. Pustynia jest przestrzenią złudzeń, gdzie króluje wyobraźnia bez ograniczeń, do tego stopnia, że może doprowadzić nas do pychy lub rozpaczy, jeśli nie będziemy zanurzeni w postawie adoracji. To postawa, w której stworzenie uznaje swoją ograniczoność, grzeszność i zależność od czekać na znaki od Boga czy też Go o nie prosić? Można Go o nie prosić w pokorze serca i ubóstwie ducha. Ponieważ Bóg niekoniecznie pośle nam znak, którego się spodziewamy. Lub, co jeszcze bardziej prawdopodobne, Jego odpowiedź tak nas przerośnie, że wydrąży w nas świadomość naszej niezmiernej małości wobec Jego nieskończonej swojej boskiej pedagogii Bóg prowadzi nas łagodnie i stanowczo, oczyszcza nasze zachłanne serce i ślepy umysł, które chcą „położyć rękę” na Jego łaskach, jak św. Piotr, który chciał postawić namiot na górze Tabor przed przemienionym Chrystusem. Bóg wzywa nas, byśmy opuścili bujne, równinne pastwiska, by udać się na mniej urodzajne, ale bardziej czyste szczyty, stopniowo uwalniając się od wszystkiego, co stoi na drodze naszego z Nim zjednoczenia. Dlatego też wszyscy święci poznali, czym jest noc duchowa, czy to w wymiarze nocy zmysłów, nocy umysłu czy też nocy wiary. Wiemy, że u kresu swojego życia św. Tereska od Dzieciątka Jezus zastanawiała się nawet nad tym, czy niebo istnieje!Czy należy w takim razie zrezygnować z namacalnych znaków?Tak, ale z roztropnością. Gdy doświadczamy łaski znaków, „są [one] drogą, którą prowadzi nas Bóg, nie ma powodu, by je lekceważyć” zapewnia św. Jan od Krzyża. Byłoby więc zarozumiałością zaprzeczanie im, ale też niebezpieczne jest przywiązywanie się do nich lub ich samodzielne szukanie. „Wszystko już powiedziałem przez Słowo, będące moim Synem i nie mam już innego słowa; czyż mogę ci więcej odpowiedzieć albo objawić coś więcej ponad to?” – możemy przeczytać w Drodze na Górę Karmel tegoż Jana od Krzyża. „W Starym Przymierzu tak prorokom, jak i kapłanom dozwolone było zapytywać Boga oraz żądać objawień i znaków – mówi dalej doktor Kościoła. – Ponieważ wiara nie była jeszcze dobrze ugruntowana i nie było jeszcze ustanowione prawo Ewangelii […] Jednak w tajemnicy wcielenia wszystko zostało powiedziane, wszystko zostało dane. Przez to jedno Słowo powiedział nam wszystko naraz. I nie ma już nic więcej do powiedzenia”.Czy świętość obywa się więc bez znaków?„Przed Bogiem więcej znaczy jeden uczynek czy akt woli uczyniony z miłości niż wszystkie wizje i objawienia, które mogą z nieba pochodzić” – wyjaśnia św. Jan od Krzyża. Kościół zapewnia nam znaki, których potrzebujemy, jednak Chrystus oczekuje naszej odpowiedzi wiary, udzielonej w wolności i pewnej, by przyspieszyć Jego powrót. „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (Łk 18, 8).Czytaj także:Jak rozeznać powołanie? Nie oczekuj cudów, obserwuj znakiCzytaj także:„Uzdrowienie było znakiem, że św. Charbel czegoś ode mnie chce…” Ona wzywa również do spojrzenia na Krzyż jako znak, który ukaże się na niebie zapowiadając rychłe nadejście Chrystusa na Sąd Ostateczny. On sam zapowiedział ukazanie się tego znaku, który będzie ostatnim wezwaniem do aktu wiary w nadchodzącego Syna Bożego. Droga Krzyżowa z papieżem Franciszkiem. Jesteśmy narażeni na różnorodne pokusy. Każdy z nas zna trudności, z którymi musi się zmierzyć. [Chcemy zatem] zdemaskować te i inne pokusy i pozwolić, aby nasze serce biło na nowo zgodnie z rytmem serca Jezusa. *** 1. Zatrzymaj się na chwilę, porzuć to rozdrażnienie i to bezsensowne bieganie wypełniające duszę goryczą uczucia, że nigdy nic nie osiągamy. Zatrzymaj się, porzuć ten przymus, by żyć w przyspieszonym rytmie, który rozprasza, dzieli i doprowadza w końcu do zniszczenia czasu rodzinnego, czasu przyjaźni, czasu spędzanego z dziećmi, czasu dziadków, czasu bezinteresowności... czasu Bożego. 2. Zatrzymaj się na chwilę przed patrzeniem dumnym wzrokiem, komentarzem przelotnym i lekceważącym, rodzącym się z zapomnienia o czułości, litości i szacunku dla spotkania z innymi, zwłaszcza słabymi, poranionymi a także zanurzonymi w grzechu i błędach. 3. Zatrzymaj się na chwilę przed presją, by kontrolować wszystko, wszystko wiedzieć, zniszczyć wszystko, rodzącą się z zapomnienia o wdzięczności za dar życia i za wiele otrzymanego dobra. 4. Spójrz na oblicza naszych chorych i wielu, którzy się nimi opiekują; oblicza, które w ich słabości i posłudze przypominają nam, że wartość każdej osoby nigdy nie może zostać sprowadzona do kwestii kalkulacji czy użyteczności. 5. Zatrzymaj się na chwilę przed postawą wzniecania uczuć jałowych, bezpłodnych, wynikających z zamknięcia i rozczulania się nad sobą, prowadzącą do zapomnienia o wychodzeniu na spotkanie innych, aby dzielić ciężary i cierpienia. 6. Spójrz na znaki, które zapobiegają gaszeniu miłości, które podtrzymują płomień wiary i nadziei, będące żywym obliczem czułości i dobroci Boga, który działa pośród nas. 7. Zatrzymaj się na chwilę przed ogłuszającym hałasem, który osłabia i oszałamia nasze uszy i sprawia, że zapominamy o owocnej i twórczej mocy milczenia. 8. Spójrz na oblicze naszych rodzin, które dzień po dniu stawiają na wiarę, z wielkim wysiłkiem, by iść naprzód w życiu, pośród wielu braków i niedostatków nie pomijając żadnego wysiłku, by uczynić ze swego domu szkołę miłości. 9. Spójrz na skruszone twarze wielu, którzy próbują naprawić swoje błędy i pomyłki, i wychodząc od swoich nieszczęść i cierpień starają się zmienić sytuacje i pójść naprzód. Zatrzymaj się na chwilę przed pustką tego, co chwilowe, przejściowe i ulotne, co pozbawia nas korzeni, więzi, wartości drogi i umiejętności bycia zawsze pielgrzymami. 10. Zatrzymaj się na chwilę przed koniecznością pokazania się, żeby wszyscy cię widzieli i bycia widzianym przez wszystkich, bycia nieustannie „na wystawie”, co sprawia, że zapominamy o wartości intymności i skupienia. 11. Spójrz i kontempluj oblicze Ukrzyżowanej Miłości, która dzisiaj z krzyża nadal niesie nadzieję; to wyciągnięta ręka ku tym, którzy czują się ukrzyżowani, którzy doświadczają w swoim życiu ciężaru porażki, rozczarowania i poczucia klęski. 12. Spójrz i kontempluj konkretne oblicze Chrystusa ukrzyżowanego ze względu na umiłowanie wszystkich, bez wyjątku. Czy wszystkich? Tak, wszystkich. Spojrzenie na Jego oblicze jest pełnym nadziei zaproszeniem tego okresu Wielkiego Postu, aby pokonać demony nieufności, apatii i rezygnacji. Oblicze, które zachęca nas, by wołać: królestwo Boże jest możliwe! 13. Powróć! Bez lęku: to jest czas stosowny, by powrócić do domu, do domu „Ojca mego i Ojca waszego” (por. J 20, 17). To jest czas, żeby pozwolić, aby dotknięte zostało nasze serce... Zostać na drodze zła to tylko źródło iluzji i smutku. Prawdziwe życie jest czymś zupełnie innym, a nasze serce dobrze o tym wie. Boga nie męczy, ani nigdy nie będzie męczyło wyciąganie ręki (por. Bulla Misericordiae vultus, 19). 14. Powróć bez lęku, by doświadczyć uzdrawiającej i jednającej czułości Boga! Pozwól, by Pan uzdrowił rany grzechu i wypełnił proroctwo, jakie otrzymali nasi ojcowie: „Dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała” (Ez 36,26). *** Zatrzymaj się, spójrz i powróć. Powróć do domu twojego Ojca. Powróć bez lęku do spragnionych i wyciągniętych ramion twego Ojca, bogatego w miłosierdzie, który na ciebie czeka (por. Ef 2, 4)!