Nawet na wpół zwiędła, była mocniejsza niż wszystko, co rosło dziko przy drodze. Literature. Jechałam sobie i przy drodze był ten chłopiec Wczesne wstawanie zaczyna wchodzić nam w krew (mam nadzieję, że tylko na czas wędrówki po szlaku, bo nie jestem pewna czy chcę oglądać Kraków o tej godzinie). W Zofar wstajemy razem z robotnikami, czyli razem z naszym gospodarzem o 5-tej. On wychodzi do pracy, my zostajemy i czekamy na słońce. Mamy pranie do wysuszenia i sklep do zwiedzenia, a ten od 8-ej… No to może w tym czasie, gdy tak sobie czekamy, zapoznajmy się z moszawem Zofar. Pierwotny plan zabudowy moszawu Zofar Domki wolontariuszy Zaraz, zaraz, bo tak cały czas używam pojęć “kibuc” i “moszaw”, gdzie zwykły podział na miasta i wsie? Miasta są, ale z tymi wsiami … Typowe dla izraelskiego osadnictwa pozamiejskiego są raczej osady, które przyjmują różne formy organizacyjne. I tak, kibuc, to wspólnota oparta na rolnictwie, gdzie wszystko stanowi własność ogółu, nawet ubrania i narzędzia są wspólne. Specjalnie potrzeby są zaspokajane po ich zgłoszeniu i zaakceptowaniu przez społeczność. Prezenty otrzymane z zewnątrz trafiają do wspólnej puli. Profesor może np. pracować na uniwersytecie, ale jego pensja trafia na konto kibucu. W zamian za to ma jakiś mały domek z ogródkiem, wyżywienie, opiekę medyczną i zapewnioną opiekę na starość. Do lat 70-tych restrykcyjnie przestrzegano ustalonych zasad. Nawet dzieci nie mieszkały ze swoimi rodzicami, tylko w internacie, do domu przychodziły tylko na kilka godzin po szkole. Pierwszy kibuc powstał w 1909 roku i była to Degania Alef na północy. Do czasów obecnych pozostało naprawdę niewiele prawdziwych kibuców, takich ze wspólnym majątkiem, wspólną pracą i wspólną stołówką, większość się sprywatyzowała dzieląc majątek pomiędzy członków , Moszaw natomiast jest bardziej wiejską spółdzielnią, gdzie członkowie otrzymują za swą pracę wynagrodzenie. Więcej tu indywidualizmu, chociaż domy i ziemię dzierżawi się tu od moszawu, to jednak centrum życia społecznego jest tu rodzina, a nie cała osada. Pierwszym moszawem był Nahalal, założony w 1921 roku. Zofar, w którym spaliśmy to moszaw, który chociaż zlokalizowany na pustyni, doszedł do perfekcji w produkcji głównie papryki. I to tak soczystej, że nigdzie tak chrupiącej nie znajdziecie poza Izraelem. Wieś zamieszkana jest przez około 30-35 farmerskich rodzin, z których każdy zatrudnia około 10 robotników , aktualnie głównie Tajów , czasem Nepalczyków . Dlaczego Tajów ? Po Drugiej Intifadzie wymieniono arabskich pracowników na Tajów (w czasie Intifady granice były zamknięte, Arabowie nie mogli przyjechać do pracy, dlatego ściągnięto Tajów w ich miejsce). Tych ostatnich sprowadza się tutaj na pięcioletnie kontrakty, bez rodzin, a po upływie tego czasu musza bezwarunkowo opuścić Izrael. Młodzi ludzie, u których spaliśmy, to żydowscy wolontariusze, przyjeżdżają tu na 6 miesięcy, zazwyczaj po wojsku , płaci im rząd w jakichś bonach (5000 NIS, tyle że nie wiem, czy za całość, czy co miesiąc). Mieszkają tu za darmo i dostają jedzenie i resztę od farmerów też za darmo. Podobno ma to na celu pokazanie, że Izraelczycy też potrafią ciężko pracować. Tylko komu? No dobra nasze ubrania już wyschły, sklep otwarty. Zrobiliśmy zapasy jedzenia na 8 dni, bo sklepu już przy samym szlaku nie będzie. Przy domkach wolontariuszy cały czas plątał się pies, chyba ich, bo go karmili. I ten pies tak się za nami pociągnął, że wyszedł spory kawał za ogrodzenie (no bo jeszcze nieodłącznym elementem każdej tutejszej wsi jest ogrodzenie i bramy, zamykane na noc). No i P. poszedł go odprowadzić, nie za bardzo chcieliśmy by poszedł za nami na pustynię, a sam się nie kwapił do powrotu. I tak się zrobiła godzina 10. Późno. Całe szczęście okazało się, że te 22 km to były po drogach szutrowych, które były nawet tam, gdzie nie miało ich być. Tuż za Zofarem znajdowały się ruiny Moa, starożytnego miasta i stacji dla karawan, zbudowanego przez Nabateańczyków przy Szlaku Kadzidlanym. Mieszkańcy wzbogacili się na handlu przyprawami. Jeden z archeologów twierdzi, że wysoka wilgotność powietrza w niektórych miejscach powiększała wagę towaru, dzięki temu kupcy uzyskiwali wyższe ceny. W późniejszych czasach lokalni kupcy używali także tego “triku” do zwiększania osiąganych profitów. Dziś nazwalibyśmy to wprost – oszustwem;) Kawałek dalej przecinamy starożytny Szlak Przypraw. I tak w sześć godzin docieramy do Barak NC. Miejscu, w którym spędziliśmy 3 kolejne dni… Dlaczego 3 dni? Nie, nie dlatego, żeby tam było aż tak pięknie (patrz zdjęcie powyżej). Pierwszy dzień, bo chcieliśmy zebrać siły przed kanionami, kolejne – bo padał deszcz. W dzień i w nocy. Nie były to ulewy w naszym rozumieniu, ale jak na warunki pustynne napadało sporo wody. W tym czasie: podejrzeliśmy, jak panowie z kilofem zakopują wodę w butelkach, przeczytaliśmy kilka książek każde (dobrodziejstwo czytnika książek elektronicznych), suszyliśmy codziennie rzeczy, zwinęliśmy namiot, by połapać stopa po bardziej lub mniej okolicznych miejscowościach i sklepach. Dowiedzieliśmy się od “łowców flash floodów“, czyli takich nagłych powodzi w kanionach czy korytach rzek, że jadą właśnie takie sfilmować w Wadi Paran, czyli dolinie przez którą wiedzie nasz szlak. I absolutnie musimy poczekać jeszcze dzień zanim gdziekolwiek pójdziemy. Pojechaliśmy więc stopem do Sapir, gdzie w pięknym parku (ze stawem, altankami, wodą i mnóstwem kwiatów) zyskaliśmy dodatkowy dach nad namiotem 😉 I tak przetrwaliśmy kolejną deszczową noc. W dzień było już bardziej sucho, mogliśmy uznać, że następnego ranka możemy iść. Ruszyliśmy. Początkowo tak daliśmy gazu, że nawet nie zauważyliśmy kiedy dotarliśmy do wrót kanionu Barak. Przegapiliśmy nawet parking, który miał tu być zlokalizowany. Podejrzewam, że po prostu wszyscy miejscowi i turyści zorganizowani dojeżdżają do samego wejścia do kanionu. Weszliśmy. Raczej niepewni tego czy przejdziemy, w środku miało być sporo oczek i jeziorek z wodą (przewodnik radził, że jeśli są zalane to “idź szlakiem okrężnym”), ale chcieliśmy zobaczyć tyle ile się da. Barak jest wąski, niezbyt długi i ma naprawdę wysokie ściany, no i po deszczach poszczególne jeziorka były pełne wody- niekoniecznie idealna trasa, dla kogoś z plecakiem i jedną parą trekingowych butów (w sumie to jedną parą jakichkolwiek butów). W związku z tym, że szliśmy w górę kanionu, trzeba było pokonać sporo skał i kamieni. Wąwóz zwężał się z każdym metrem. Ogromne głazy często zagradzały drogę. Aż wspięliśmy się do pierwszego jeziorka z wodą, wyżłobionego przez wodę na sporą głębokość. Wyglądało na takie, które trzeba przepłynąć, bo przynajmniej ja dna nie dosięgnę. Nie było opcji jego obejścia. A poza tym wiedzieliśmy, że na górze czeka następne. Zawróciliśmy więc i obeszliśmy kanion, co oznaczało bardzo pionową wspinaczkę na jego krawędź. Na górze szlak z kanionu krzyżował się z tym okrężnym (można sobie zrobić tylko krótką wycieczkę po kanionie, takie kółeczko: podjeżdżamy na parking w okolicy kanionu szutrową drogą, zostawiamy samochód, szlak prowadzi przez kanion na górę i później krawędzią oraz bo klifie w dół, lub oczywiście w odwrotnym kierunku). Wędrując plateau pomiędzy kanionami odkryliśmy inne cuda pogodowe, które wystąpiły, gdy ukrywaliśmy się w namiocie przed deszczem przez ostatnie dni: na szczytach gór w Jordanii leżał śnieg! Tak – śnieg!!! Są one wyższe niż wzniesienia na naszej pustyni i znajdują się po drugiej stronie Rowu. Dzięki temu krajobraz przed nami wyglądał nieziemsko! Spotkaliśmy tu grupkę ubłoconych miejscowych, którzy szli od drugiej strony. Po przeprawie przez zalaną i zamuloną dolinę Paran, obeszli kanion Vardit bokiem (my dopiero tam zmierzaliśmy). Tamten kanion podobno też był zalany. Usiłowali nas przekonać, jakie to mamy szczęście, bo takie rzeczy na pustyni Negev nie występują za często, a już ta rzeka w dolinie Paran to w ogóle cud! No cóż, dojdziemy – zobaczymy. Powtórzyliśmy akcję (obeszliśmy kanion Vardit jego krawędzią, zeszliśmy ostro na dół i przeszliśmy się jego środkiem do pierwszych oczek zalanych wodą). Tyle, że tym razem plecaki zostawiliśmy przy wejściu do kanionu. Vardit Canyon To jeziorko było jeszcze głębsze a kolor wody za cholerę nie zachęcał to pływania ;). Wróciliśmy więc grzecznie do plecaków i ruszyliśmy do doliny Paran, błyszczącej zalotnie w promieniach słońca. Zaczęło się niewinnie od błota, a raczej mazi przyklejającej się do butów całymi kilogramami. Znów zaczęliśmy doceniać kamienie, po których można skakać. Szliśmy w górę doliny i zaczęło się pokazywać coraz więcej małych bajorek z wodą, gdzieniegdzie małe strumyczki, 1 centymetrowej głębokości ale szeroko rozlane. Aż w końcu dotarliśmy do dość wartkiej szerokiej rzeki, która powstała na krótko, na kilka dni po deszczach na pustyni. Nasza pierwsza rzeka okresowa ;). Rzeczka meandrowała od brzegu do brzegu, tak, że nie dało się iść jej brzegiem, tylko kilka razy musieliśmy ją przekraczać. A że mieliśmy tylko jedne buty i nie były to sandały, to za każdym razem musieliśmy je zdejmować: zdejmij buty, przejdź po ostrych kamieniach, na drugim brzegu włóż je i tak w kółko. Piotrek za każdym razem dokładnie wycierał stopy, zakładał skarpetki i porządnie sznurował buty. Ja po pierwszym razie przestałam. Widok z Doliny Paran na Jordanię W Izraelu błoto występuje rzadko, ślady po zabawie na kładach Kocham rzeki! Rzeka Paran Czyścioszek 😉 Gdy się w końcu “przedarliśmy” przez te wody, weszliśmy do bocznej dolinki, na początku której znajdował się night camp i wielkie skupisko wody butelkowanej. Ukryte zapasy wody? Wody dziś mieliśmy dość. Dolinka była sucha i szeroka. Po drodze minął nas samochód osobowy, który wiózł zapasy dla jakichś wędrujących szlakiem. Droga szutrowa była dosyć udeptana – to tędy w ostatnich dniach wszyscy jeździli oglądać powódź w dolinie. Dotarliśmy do asfaltu, przy którym miało być nasze pole namiotowe, ale ani tabliczki ani miejsca obłożonego wielkimi kamieniami nie było. Za to było sporo znaków z zakazem wchodzenia na poligon, oznaczenia jakichś jednostek i ostrzeżenia o niebezpieczeństwie. Cóż. Przy drodze rosło samotne drzewo z fajną płaską powierzchnią pod nią, idealne miejsce na nocleg. Zostaliśmy. w poprzednim odcinku w następnym odcinku INFORMACJE: Dzień 46 Zofar – Barak NC 22 km czas przejścia sklep i woda w Zofar duży sklep w samym centrum, nieczynny we wtorki (!), godziny otwarcia takie: Woda znajduje się np. w kraniku, przy biurze moszawu, po przeciwnej stronie placu niż sklep. W Zofarze są też dwa (sic !) inne sklepy czynne wieczorami , tańsze i dużo gorzej zaopatrzone . Barak night camp znajduje się mniej niż 1 km od drogi nr 90, którą na południe jest 8 km do sklepu w Paran Dzień 47 – Dzień 49 deszczowe dni wolne w Barak night camp i Sapir Dzień 50 Barak night camp – Zihor junction 28 km czas przejścia butelki z wodą w ilościach hurtowych leżały pod drzewem przy odbiciu szlaku w Wadi Paran do Nahal Paran. (był tam też NC )
Byłam drzewem, które po prostu tylko egzystowało, zupełnie samo i tylko dla siebie. Byłam starym drzewem, grubym i twardym, a kiedy po moich gałęziach hulał wiatr, znajdujący się tam pyłek kwiatowy sam się rozsypywał. Natsuo Kirino, Groteska więcej.
Wycinka może nastąpić po uzyskaniu zezwolenia na usunięcie drzew na podstawie art. 83 ust. 1 pkt 1 ustawy z r. o ochronie przyrody - dalej Organ sprawdzi zasadność usunięcia drzew podczas wizji lokalnej, dokonując przy tym analizy rysunku lub mapy przedłożonej przez wnioskodawcę. Znaczenie ma również, czy przedmiotowy zjazd jest drogą nieutwardzoną (ze względu na wyłączenie obowiązku przedłożenia do wniosku planu zagospodarowania terenu, nieutwardzona droga gruntowa nie stanowi budowli), czy jest to zjazd indywidualny czy zjazd publiczny, np. do stacji benzynowej lub hotelu, czy drzewa są usuwane w związku z przebudową zjazdu. Utrzymanie i oznakowanie dróg wewnętrznych, a także zarządzanie nimi, należy do zarządcy terenu, przez który droga przebiega, a w razie jego braku – do właściciela terenu. Pielęgnacja zieleni przydrożnej i usuwanie drzew jest również obowiązkiem zarządcy lub właściciela terenu, w tym drogi wewnętrznej, zgodnie z art. 20 pkt 16 ustawy z r. o drogach publicznych - dalej Zgodnie z utrzymanie, budowa lub przebudowa zjazdu należy do właścicieli lub użytkowników posesji przyległych do drogi publicznej, które są obsługiwane przez ten zjazd. Wyjątek stanowi tu przebudowa zjazdu wymuszona przy przebudowie drogi. Wtedy obowiązek dostosowania istniejącego zjazdu do nowych parametrów drogi spoczywa na zarządcy drogi. Zatem, w przypadku przebudowy zjazdu lub gdy drzewa stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu, zarządca lub właściciel zjazdu usuwa przedmiotowe drzewa. Definicja drogi zawarta w art. 4 pkt 2 potwierdza, że przez drogę należy rozumieć budowlę wraz z drogowymi obiektami inżynierskimi, urządzeniami oraz instalacjami, stanowiącą całość techniczno-użytkową, przeznaczoną do prowadzenia ruchu drogowego, zlokalizowaną w pasie drogowym. Droga gruntowa (w tym zjazd z drogi publicznej) oznaczona w ewidencji gruntów symbolem "dr" jest terenem przeznaczonym do komunikacji, który spełnia przesłanki do zakwalifikowania jej do drogi wewnętrznej w rozumieniu art. 8 ust. 1 Wynika to z orzecznictwa sądowo-administracyjnego, które do dróg wewnętrznych zalicza w szczególności "drogi w osiedlach mieszkaniowych, dojazdowe do gruntów rolnych i leśnych, dojazdowe do obiektów użytkowanych przez podmioty prowadzące działalność gospodarczą" (zob. wyrok WSA w Warszawie z r., I SA/Wa 503/08). Droga gruntowa nie stanowi jednak budowli (i obiektu budowlanego) w świetle przepisów ustawy z r. - Prawo budowlane, wydaje się więc, że przez to nie mieści się także w definicji drogi określonej w art. 4 pkt 2 a co za tym idzie, obowiązek uzgadniania zezwolenia na wycinkę drzew z RDOŚ jest wyłączony. Jeżeli wnioskodawca wykaże, że przedmiotowa droga jest drogą wewnętrzną zdefiniowaną w art. 8 ust. 1 to uzyskanie uzgodnienia projektu decyzji z RDOŚ nie będzie konieczne. Jeżeli drzewo rośnie w miejscu połączenia drogi publicznej z nieruchomością położoną przy drodze, to może zachodzić konieczność uzgodnienia jego wycinki z RDOŚ, zgodnie z art. 83a ust. 2a (jeżeli de facto drzewo będzie rosło w pasie drogowym). Zgodnie bowiem z § 3 pkt 12 rozporządzenia Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej z r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi publiczne i ich usytuowanie, zjazd jest to część drogi na połączeniu z drogą niebędącą drogą publiczną lub na połączeniu drogi z dojazdem do nieruchomości przy drodze; zjazd nie jest skrzyżowaniem. Może on zatem stanowić część drogi łączącą drogę publiczną z działką rolną.
Sztuka samotności…. Zamek w Leśnicy był jedynie pretekstem, żeby wyruszyć w tę drogę. Byłam tam już tak wiele razy, że dla mnie to nic nowego. Dokądś jednak dobrze jest jechać, żeby wiedzieć, kiedy zawrócić. Potrzebowałam tej trasy, żeby pozrzucać z siebie całotygodniowy stres. Tak odpoczywam.
Usunięcie drzewa z nieruchomości Niniejszą kwestię w sposób szczegółowy reguluje ustawa o ochronie przyrody. Zgodnie z art. 83 przedmiotowej ustawy: „1. Usunięcie drzewa lub krzewu z terenu nieruchomości lub jej części może nastąpić po uzyskaniu zezwolenia wydanego na wniosek: 1) posiadacza nieruchomości – za zgodą właściciela tej nieruchomości; 2) właściciela urządzeń, o których mowa w art. 49 § 1 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny ( z 2018 r. poz. 1025 i 1104), zwanej dalej »Kodeksem cywilnym«, jeżeli drzewo lub krzew zagrażają funkcjonowaniu tych urządzeń”. Natomiast, zgodnie z art. 83f: „1. Przepisów art. 83 ust. 1 nie stosuje się do: 1) krzewu albo krzewów rosnących w skupisku, o powierzchni do 25 m2; 2) krzewów na terenach pokrytych roślinnością pełniącą funkcje ozdobne, urządzoną pod względem rozmieszczenia i doboru gatunków posadzonych roślin, z wyłączeniem krzewów w pasie drogowym drogi publicznej, na terenie nieruchomości lub jej części wpisanej do rejestru zabytków oraz na terenach zieleni; 3) drzew, których obwód pnia na wysokości 5 cm nie przekracza: a) 80 cm – w przypadku topoli, wierzb, klonu jesionolistnego oraz klonu srebrzystego, b) 65 cm – w przypadku kasztanowca zwyczajnego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego, c) 50 cm – w przypadku pozostałych gatunków drzew; 3a) drzew lub krzewów, które rosną na nieruchomościach stanowiących własność osób fizycznych i są usuwane na cele niezwiązane z prowadzeniem działalności gospodarczej; 3b) drzew lub krzewów usuwanych w celu przywrócenia gruntów nieużytkowanych do użytkowania rolniczego; 4) drzew lub krzewów na plantacjach lub w lasach w rozumieniu ustawy z dnia 28 września 1991 r. o lasach; 5) drzew lub krzewów owocowych, z wyłączeniem rosnących na terenie nieruchomości lub jej części wpisanej do rejestru zabytków lub na terenach zieleni; 6) drzew lub krzewów usuwanych w związku z funkcjonowaniem ogrodów botanicznych lub zoologicznych; 7) drzew lub krzewów usuwanych na podstawie decyzji właściwego organu z obszarów położonych między linią brzegu a wałem przeciwpowodziowym lub naturalnym wysokim brzegiem, w który wbudowano trasę wału przeciwpowodziowego, z wału przeciwpowodziowego i terenu w odległości mniejszej niż 3 m od stopy wału; 8) drzew lub krzewów, które utrudniają widoczność sygnalizatorów i pociągów, a także utrudniają eksploatację urządzeń kolejowych albo powodują tworzenie na torowiskach zasp śnieżnych, usuwanych na podstawie decyzji właściwego organu; 9) drzew lub krzewów stanowiących przeszkody lotnicze, usuwanych na podstawie decyzji właściwego organu; 10) drzew lub krzewów usuwanych na podstawie decyzji właściwego organu ze względu na potrzeby związane z utrzymaniem urządzeń melioracji wodnych szczegółowych; 11) drzew lub krzewów usuwanych z obszaru parku narodowego lub rezerwatu przyrody nieobjętego ochroną krajobrazową; 12) drzew lub krzewów usuwanych w ramach zadań wynikających z planu ochrony lub zadań ochronnych parku narodowego lub rezerwatu przyrody, planu ochrony parku krajobrazowego, albo planu zadań ochronnych lub planu ochrony dla obszaru Natura 2000; 13) prowadzenia akcji ratowniczej przez jednostki ochrony przeciwpożarowej lub inne właściwe służby ustawowo powołane do niesienia pomocy osobom w stanie nagłego zagrożenia życia lub zdrowia; 14) drzew lub krzewów stanowiących złomy lub wywroty usuwanych przez: a) jednostki ochrony przeciwpożarowej, jednostki Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, właścicieli urządzeń, o których mowa w art. 49 § 1 Kodeksu cywilnego, zarządców dróg, zarządców infrastruktury kolejowej, gminne lub powiatowe jednostki oczyszczania lub inne podmioty działające w tym zakresie na zlecenie gminy lub powiatu, b) inne podmioty lub osoby, po przeprowadzeniu oględzin przez organ właściwy do wydania zezwolenia na usunięcie drzewa lub krzewu, potwierdzających, że drzewa lub krzewy stanowią złom lub wywrot; 15) drzew lub krzewów należących do gatunków obcych, określonych w przepisach wydanych na podstawie art. 120 ust. 2f”. Czy usunięcie drzewa z nieruchomości wymaga uzyskania zezwolenia? Z uwagi na powyższe, wskazany przez Pana stan faktyczny wymaga uzyskania stosownego zezwolenia na wycinkę drzewa. W zakresie natomiast kary administracyjnej, zgodnie z art. 89 ust. 1 niniejszej ustawy „administracyjną karę pieniężną, o której mowa w art. 88 ust. 1 pkt 1–3, 5 i 6, ustala się w wysokości dwukrotnej opłaty za usunięcie drzewa lub krzewu, o której mowa w art. 84 ust. 1, a w przypadku, w którym usunięcie drzewa lub krzewu jest zwolnione z obowiązku uiszczenia opłaty, administracyjną karę pieniężną ustala się w wysokości takiej opłaty, która byłaby ponoszona, gdyby takiego zwolnienia nie było”. Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Środowiska, stawki opłat naliczane są w zł za 1 cm obwodu pnia drzewa mierzonego na wysokości 130 cm dla poszczególnych rodzajów i gatunków drzew. W zakresie dębu czerwonego jest to kwota 25–30 zł w zależności od obwodu pnia, natomiast w zakresie dębu od 55–77 zł. Mając na uwadze przedstawiony stan faktyczny, stawka za usunięcie dębu to 55 zł x 70 cm obwód to 3850 zł. Kara stanowi dwukrotną opłatę, a więc jest to 7700 zł. Oczywiście jest to obliczenie szacunkowe i parametry oraz opłaty mogą się różnić. Zachęcam Pana jednak do udania się do organu gminy, przedstawienia sytuacji i postarania się o uzyskanie stosownego zezwolenia. Jeśli masz podobny problem prawny, zadaj pytanie naszemu prawnikowi (przygotowujemy też pisma) w formularzu poniżej ▼▼▼
\n\n\n \n przy drodze rosło samotne drzewo
ŁOWIECTWO W POLSCE. zorganizowane, systematyczne dokarmianie zwierzyny, przesiedlanie zwierzyny z obwodów mocniejszych do słabszych, ochrona łowisk przed kłusownikami poprzez zatrudnienie strażników wyposażonych w broń palną (nie tylko dla podniesienia ich autorytetu, ale przede wszystkim dla tępienia drapieżników) polowanie na Nikon D750, nikkor 35/2: F/ 1s, iso1600. Nocne dylematy W ostatni piątek miałem nie lada dylemat. Musiałem wybierać, czy fotografować wschód Księżyca, czy może poszukać Pani Wiosny gdzieś pośród pól lub kwitnących drzew. Z jednej strony Księżyc wschodził o idealnej porze, kiedy można go ładnie sfotografować tuż nad horyzontem przy obecności w atmosferze resztek światła słonecznego. Z drugiej strony ten sam Księżyc zapewniał później idealne warunki do fotografii astropejzażu. Teoretycznie można było spróbować sfotografować obie rzeczy, jednak wiem z doświadczenia, że chcąc złapać wszystkie sroki za ogon często nie łapiemy nic. Tym razem wschód pełni Księżyca musiał poczekać miesiąc. W piątek uwaga zwróciła się w stronę poszukiwania Pani Wiosny. Nikon D750, nikkor 35/2: F/ 1s, iso3200. Pani Wiosna Kiedyś wspominałem o cyklu „Cztery pory roku”, który chciałbym zrealizować. Oczywiście chciałbym, aby na każdym zdjęciu cyklu na niebie był widoczny charakterystyczny dla danej pory gwiazdozbiór. Fotografując Panią Zimę Pani Zimę mimo mało sprzyjających warunków, starałem się pokazać gwiazdozbiór Oriona. Panią Wiosnę chciałem pokazać w towarzystwie gwiazdozbioru Lwa, który tuż obok gwiazdozbioru Panny jest oznaką wiosny na naszym niebie. Oczywiście gwiazdy to nie wszystko. Podstawą jest dobry kadr, w którym te gwiazdy się pojawią. Mnie osobiście wiosną kojarzy się z kwitnącymi drzewami i właśnie taki motyw chciałem umieścić na dole kadru. Kwitnące drzewa widzę praktycznie codziennie, zakładałem więc, że nie będzie problemów ze znalezieniem. Wytypowałem kilka drzewek na podstawie zdjęć satelitarnych, które mogły być potencjalnie ciekawe. Aby je wszystkie sprawdzić wyjechaliśmy z Bogną, która ponowie miała wystąpić w roli modelki, równo z zachodem Słońca. Rezygnując tym samym ostatecznie z możliwości fotografowania Księżyca. W pewnym momencie, gdy nad lasem ukazała się pomarańczowa kula, trochę żałowałem tej decyzji. Nikon D750, nikkor 35/2: F/ 1s, iso3200. Samotne drzewo Decyzja o wcześniejszym wyjeździe w plener była jednak bardzo słuszna. Nawet należało wyjechać jeszcze wcześniej. Znalezienie odpowiedniego miejsca nie było wcale takie łatwe, jak to się początkowo wydawało. Wprawdzie kwitnących drzew była cała masa, jednak każde rosło albo przy drodze albo w czyimś ogródku. Poszukiwania utrudniał szybko zapadający zmrok. Po raz kolejny przekonałem się, że odpowiedni kadr trzeba znaleźć w dzień. Szukanie dobrego miejsca w nocy jest z góry skazane na porażkę. Gdy się całkiem ściemniło, trzeba było skorzystać z planu awaryjnego. Zawsze warto mieć w zanadrzu sprawdzone fotograficznie miejsce, do którego można w takim momencie pojechać. I ja mam takie samotne drzewko, które lubię od czasu do czasu odwiedzić. Gdyby jeszcze to drzewko było w białych kwiatach to byłby ideał. W tym przypadku musieliśmy się jednak zadowolić tylko wiosenną zielenią wschodzącego zboża. Ostatecznie poza kwitnącymi kwiatami mieliśmy więc komplet: wiosenne kolory, światło Księżyca, Lwa i modelkę. Teraz pozostaje czekać do lata. Nikon D750, nikkor 35/2: F/ 1s, iso1600.
To odmiany karłowe lub takie, które cechują się powolnym wzrostem. Jesion jest łatwy w uprawie, nie ma zbyt dużych wymagań co do podłoża i nie wymaga prac pielęgnacyjnych, dlatego warto się na niego zdecydować, szukając atrakcyjnego drzewa do posadzenia. Jesion to jedno z najczęściej spotykanych drzew w Polsce.
fot. Adobe Stock Od tamtego wydarzenia minął rok. 365 okropnie długich, samotnych dni. Wyrzucam sobie, że gdybym jej wtedy nie pozwoliła, gdybym była bardziej stanowcza… Daria miałaby dziś 19 lat Wychowywałam ją właściwie sama. Mój mąż cały czas był w rozjazdach, zresztą na tym polegała jego praca. Jego tęsknota była odwrotnie proporcjonalna do naszego stażu małżeńskiego. Z każdym wyjazdem tęsknił mniej, każdy wyjazd oddalał nas od siebie i tego oddalenia nie szło już potem naprawić. Bałam się, że kiedyś usłyszę: „Renata, nie wracam. Tak będzie lepiej. Dla nas obojga.” Ja to czułam. I właściwie byłam na to przygotowana, dlatego nawet nie płakałam. Daria też nie płakała, nawet nie zapytała, dlaczego tata tak długo nie wraca. Ot, nie wraca i już – jak zwykle. Spakowałam manatki i wyjechałyśmy obie na Śląsk, do mojej siostry. Załatwiła mi pracę, najpierw mieszkałyśmy w hotelu robotniczym, potem – gdy sprawa rozwodowa się skończyła i nastąpił podział majątku, kupiłam kawalerkę w starym budownictwie. Postawiłam ściankę działową, żeby Daria miała swój pokój. Byłam pełna obaw, czy jako samotna matka dam radę wychować córkę... Siostra bardzo mi pomagała, ale przecież miała swoją rodzinę i nie chciałam specjalnie się jej narzucać. Nawet gdy pracowałam na nocną zmianę, Daria zostawała sama. Była grzecznym dzieckiem. Nigdy nie sprawiała żadnych kłopotów. Nie wiem, co jej potem strzeliło do głowy. Przecież nawet po dyskotekach nie latała jak inne. Czasem tylko umawiała się z koleżankami. Wolała posiedzieć w domu, książki poczytać. Dopiero przed samą maturą zaobserwowałam jakieś zmiany. Może rzeczywiście się zakochała, a może po prostu miała ochotę pójść na tę osiemnastkę. Wiedziała, że osiemnastki jej nie zabronię. Ale wspomniała o tym mimochodem, jakby naprawdę jej nie zależało. Osiemnastka jej najbliższej koleżanki, Ani była pierwsza. Pamiętam, nawet zastanawiałam się, jak teraz obchodzi się osiemnastki i czy będę musiała wziąć pożyczkę, by wyprawić taką uroczystość Darii. W końcu zgodziłam się, by tam poszła. Nie wiedziałam, że atrakcją tej imprezy miała być dyskoteka w sąsiedniej wiosce, ze specjalnie wynajętym DJ–em. To był prezent od brata Ani. Podświadomie czułam, że coś jest nie tak, nie mogłam spać. Tamtą karetkę słyszałam, ale nic mnie nie tknęło. Karetka jechała gdzieś dalej, nie pomyślałam, że tam gdzieś jest moja córka. Mieli jechać samochodem Tata Ani obiecał, że obróci dwa razy i zabierze wszystkich. Ale Daria pojechała motorem z Robertem. Nie był jej chłopakiem, ale może miał być? Może chciała, żeby był? Pewnie inaczej nie wsiadłaby na ten motor. Nie wiem, czy wiedziała, że wypił piwo? Pewnie nie, bo była rozsądna i nie wsiadłaby z nim. Tata Ani i tak musiał jechać jeszcze raz, tyle że w samochodzie zostały dwa miejsca wolne. Dla mojej Darii i tego całego Roberta. Dziś już mogę myśleć o nim bez zaciskania pięści. Każdego dnia odtwarzam w myślach tamten koszmar. Tamten telefon i zaraz potem pukanie do drzwi, bo moja siostra uświadomiła sobie, że jestem sama w domu i że mogę różnie zareagować na tę wiadomość. „Daria miała wypadek na motorze. Stan krytyczny”. Nie zemdlałam, ani nie płakałam. Tylko dlatego, że uważałam, że to jakaś pomyłka, koszmarna pomyłka. Tak zresztą powiedziałam – powtarzałam to kilka razy, jakbym chciała sama siebie o tym przekonać, jakbym sama musiała w to uwierzyć. Gdy dojechałam do szpitala, Daria już nie żyła. Zmarła w drodze do szpitala. Nie udało się jej uratować. Robert zginął na miejscu. Uderzyli w drzewo. Samotne drzewo przy drodze, bo w tamtym miejscu nie rosło więcej drzew. Strzałka szybkościomierza zatrzymała się w okolicy 150 km/h. To musiał być kosmiczny pęd. Nienawidzę motorów i motocyklistów. Nie mogę przestać obwiniać w myślach rodziców Roberta, których spotykam czasem na cmentarzu. Wolałabym ich nie spotykać, ale to nieuniknione. Czasem myślę: „Szczęściarze, mają jeszcze dwóch synów!”, ale staram się odpędzać te myśli. Strata jednego syna nie boli chyba mniej, nawet jeśli ma się jeszcze dwóch. Najgorsze jest poczucie winy. Tak właśnie powiedziała matka Roberta po pogrzebie: „Najgorsze jest poczucie winy. Przepraszam, tylko tyle mogę zrobić.” „Tak mi przykro” – powiedział wtedy ojciec Roberta. Zupełnie tak samo powiedział mój były mąż. Przyjechał w dniu pogrzebu, prosto z trasy, jak niegdyś. Nic już nie będzie jak niegdyś. Moje życie rok temu straciło sens Praca, dom, praca, dom. Nawet do siostry nie mam ochoty chodzić. Moje obawy się potwierdziły. Nie umiałam sama wychować Darii. Nie umiałam ustrzec jej przed niebezpieczeństwem. Siostra mówi, że to nie moja wina. A czyja? Wina musi być czyjaś. Tego Roberta, moja, nawet Mariusza. Musiałam o tym napisać. Może to przyniesie mi choć małą ulgę? Żegnaj, Dario! Czytaj także:„Wybaczyłam mężowi zdradę, bo przecież ślubowałam mu miłość, wierność i oddanie. Jak mogłabym teraz uciec?”Córka uciekła z domu, bo mąż faworyzował drugie dziecko. „Myślałam, że mnie nie chcecie” - list do redakcji„Pamiętaj, że ON zawsze znajdzie lepszą. Jeśli nie akceptuje twoich niedoskonałości, nie myśl, że nagle mu się odmieni!”
the number of 단수 주제에 대한 동영상 보기; d여기에서 a number of the number of 차이 단수 복수 수일치 알려주세요 – the number of 단수 주제에 대한 세부정보를 참조하세요

Gmina Wołów należy do cennych przyrodniczo miejsc na Dolnym Śląsku, gdzie oprócz rezerwatów przyrody i parku krajobrazowego Doliny Jezierzycy powołano także sieć pomników przyrody chroniących głównie dęby ale także dorodne okazy jesionu, miłorzębu, sosny i morwy. Z obiektów przyrody nieożywionej ochroną objęto eratyki, czyli głazy narzutowe stanowiące pozostałość po dawnych ruchach lądolodu. Typ: pomnik przyrody Data powołania: 1964, 1993, 1994, 2010 Powiat: Wołowski Gmina: Wołów Nadleśnictwo: Wołów Akty prawne: Decyzja Nr 84/64 z dnia 10 kwietnia 1964 r. (Dz. Urz. Woj. Rady Narodowej we Wrocławiu Nr 3 z r.); Uchwała Nr V/33/93 Rady Miejskiej w Wołowie z dnia 14 maja 1993 r.; Uchwała Nr V/42/94 Rady Miejskiej w Wołowie z dnia 29 kwietnia 1994 r. ; Uchwała Nr LVI/399/2010 Rady Miejskiej w Wołowie z dnia 5 listopada 2010 r. (Dz. Urz. Woj.. Dol. Gmina Wołów obejmuje środkowe oraz południowo-zachodnie fragmenty powiatu wołowskiego, w tym większą część parku krajobrazowego, dolinę Odry oraz fragmenty Wysoczyzny Rościsławskiej, Wzgórz Strupińskich i Obniżenia Ścinawki. Wszystko to powoduje, że występuje tutaj duża różnorodność drzewostanów od łozowisk i łęgów, poprzez grądy, bory sosnowe, brzeziny i bagienne olsy porzeczkowe. W każdym z tych siedlisk spotkać może dorodne drzewa o wymiarach pomnikowych, jednak ochroną objęto zaledwie garstkę. Pomniki są rozproszone po całej gminie i nie tworzą większych skupisk. Zobaczenie ich wszystkich może zająć sporo czasu albowiem drzewa rosną zarówno na skrajnym południu w Lesie Odrzańskim pod Prawikowem jak i na północy w miejscowości Siodłkowice i Proszkowa. Przy okazji warto zorganizować wycieczkę także na inne przyrodnicze obiekty gminy albowiem Wołów należy do jednych z cenniejszych przyrodniczo gmin w nizinnej części województwa. Wymienić tu można dwa rezerwaty, sporej wielkości użytek ekologiczny, obszary Natura 2000 oraz cenne tereny nieobjęte (jeszcze) żadną ochroną. Jako wskaźnik wysokiej bioróżnorodności warto nadmienić, że występuje tutaj największa liczba gatunków storczykowatych w nizinnej części, w tym gatunki skrajnie rzadkie na Dolnym Śląsku jak storczyk samiczy, buławnik czerwony, kruszczyk połabski i kukułka krwista. Dąb szypułkowy (Quercus robur) o obwodzie pnia 460 cm i wysokości około 28 m. Okaz rośnie w południowo-zachodniej części gminy na terenie tzw. Lasów Odrzańskich, dokładniej przy leśnej brukowanej drodze prowadzącej do nieczynnej przeprawy promowej na Odrze, w odległości ok. 1,8 km na południe od ostatnich zabudowań miejscowości Prawików, w oddziale leśnym 360 f. Jest to masywne drzewo rosnące pośród stosunkowo młodego drzewostanu co tylko dodatkowo wyróżnia je w krajobrazie. Niestety okaz charakteryzuje bardzo zły stan zdrowotny, jest to drzewo w stanie stopniowego zamierania. Pień posiada liczne guzy, narośla, ślady żerowania owadów oraz dziuple i blizny po odłamanych gałęziach. Na wysokości ok. 4 m konary tworzą rzadką koronę z bardzo dużym posuszem (do 90%). Dąb szypułkowy (Quercus robur) o obwodzie pnia 485 cm i wysokości około 29 m. Okaz rośnie w zachodniej części gminy na terenie Parku Krajobrazowego Doliny Jezierzecy i otuliny rezerwatu przyrody Uroczysko Wrzosy. Dokładniej na południowym poboczu drogi łączącej miejscowości Wrzosy i Rudno na odcinku przebiegającym pomiędzy stawami rybnymi, około 180 m na zachód od ostatnich zabudowań miejscowości Wrzosy, w miejscu gdzie droga styka się z północno-wschodnimi krańcami Stawu Górnego. Drzewo charakteryzuje umiarkowanie dobra kondycja, gdzie występują niewielkie ślady po odpadniętych gałęziach oraz zabliźniona listwa mrozowa na wysokości 5-18 m spowodowana uderzeniem pioruna. Posiada gruby mień rozgałęziający się na wysokości 5-6 m na długie i strzeliste konary. Miejscami widać blizny po cięciach sanitarnych. Dąb szypułkowy (Quercus robur, namiar N 51°23’04″ , E 16°46’02″) o obwodzie pnia 640 cm i wysokości około 30 m. Okaz rośnie w północno-wschodniej części gminy, przy drodze łączącej miejscowości Gródek i Proszkowa. Dokładniej drzewo rośnie na granicy lasu i pól, przy przy cieku wodnym ok. 400 m od drogi w oddziale leśnym 249 f. Jest to najgrubszy pomnikowy okaz drzewa w gminie, który charakteryzuje się masywnym pniem rozgałęziającym się na wysokości 6 m na wiele masywnych konarów tworzących rozłożystą koronę. Ze względu na wiek dąb jest w niezbyt dobrej kondycji, gdzie około 1/4 korony uległo już uszkodzeniu, na pniu widoczne są wypróchnienia a także ślady po odpadniętej korze oraz liczne blizny. U podstawy występują owocniki pasożytniczych grzybów. Okaz jest ulokowany w stosunkowo niedostępnym miejscu, gdzie nie prowadzi żadna droga czy ścieżka. Rośnie on na granicy pola uprawnego i mocno zarośniętej zieleni na skraju lasu. Jest to teren podmokły z silnie rozwiniętymi krzewami jeżyny, leszczyny i podrostu olchy, stąd należy uzbroić się w cierpliwość aby pokonać „zasieki” naokoło dębu. Mapy GDOŚ są błędne, gdzie zarówno umiejscowienie jest błędne jak i prezentowany na ichniejszych zdjęciach dąb nie jest pomnikowym okazem. W celu odnalezienia właściwego dębu najlepiej kierować się namiarem GPS. Dąb szypułkowy (Quercus robur) o obwodzie pnia 477 cm i wysokości około 24 m. Okaz rośnie w zachodniej części gminy na terenie Parku Krajobrazowego Doliny Jezierzecy i otuliny rezerwatu przyrody Uroczysko Wrzosy. Dokładniej na północnym poboczu drogi łączącej miejscowości Wrzosy i Rudno na odcinku przebiegającym pomiędzy stawami rybnymi, około 300 m na zachód od ostatnich zabudowań miejscowości Wrzosy, na granicy drogi i oddziału leśnego 102 o. Drzewo posiada gruby i prosty pień oraz stosunkowo słabo rozwiniętą koronę o drobnych i cienkich konarach jak na swój wiek i rozmiary. Miejscami widać ślady po cięciach sanitarnych oraz blizny po odłamanych gałęziach. Dąb szypułkowy (Quercus robur) o pierśnicy pnia wynoszącej 189 cm i wysokości około 5 m. Okaz rośnie w północnej części gminy przy leśnej drodze z Moczydlnicy Klasztornej do Kłopotówka, 4 m od rozwidlenia dróg w oddziale leśnym 174 f, około 1 km na północ od ostatnich zabudowań Moczydlnicy Dworskiej. Drzewo zostało powalone wiele lat temu i stanowi obecnie martwy, butwiejący pień. Ze względu na ulokowanie w lesie, daleko od zabudowy i szlaków nie stanowi zagrożenia i nie występuje potrzeba zniesienia ochrony. Przeważnie pomnikowe drzewa pozostają pod ochroną aż do naturalnego rozkładu. Dąb szypułkowy (Quercus robur, 51°15′40″N 16°28′15″E), o obwodzie w okolicach 395 cm i szacowanym wieku 200 lat. Drzewo nie widnieje w spisach pomnikowych RDOŚ lub samorządu jednak na stronie nadleśnictwa jest wymieniane jako pomnik przyrody (link). Ulokowane jest na tyłach klasztoru Cystersów w Lubiążu, dokładniej przy niewielkiej grobli około 40 m od południowo-wschodniego narożnika murów, w zalesieniach przynależnych do oddziału leśnego 323i leśnictwa Prawików. Okaz posiada masywny pień oraz nisko osadzoną i szeroką koronę z licznymi masywnymi konarami. Charakteryzuje się umiarkowanie dobrą kondycją ze śladami żerowania owadów, bliznami po odłamanych konarach oraz posuszem. Jest to miejsce rozrodu chronionego owada, kozioroga dębosza. Jesion wyniosły (Fraxinus excelsior) o obwodzie pnia 412 cm i wysokości około 38 m. Okaz rośnie w środkowej części gminy na terenie miejscowości Stary Wołów, dokładniej w środkowej części dawnego parku stanowiącego obecnie oddział leśny 16B i, w północno-wschodnim fragmencie wsi. Jesion charakteryzuje się masywnym i bardzo długim pniem zakończonym rozłożystą i szeroką koroną z masywnymi konarami oraz gęstym ulistnieniem. Jest to prawdopodobnie najwyższe drzewo w dawnych założeniach parkowych albowiem jego korona dobrze wyróżnia się od innych drzew i wystaje ponad zwarty drzewostan. Dojście do samego jesionu stanowi duże wyzwanie albowiem ulokowany jest on w silnie zarośniętym i zaniedbanym terenie, gdzie miejscami występują podtopienia i kanały melioracyjne. Dodatkowo całe drzewo można podziwiać jedynie zimą, kiedy to listowie gęstej roślinności nie przysłania pnia. W okresie wegetacji drzewo jest niemal niewidoczne w gęstwinie zarośli. Miłorząb dwuklapowy (Ginkgo biloba) o obwodzie pnia 350 cm i wysokości około 22 m. Okaz rośnie w środkowej części wsi Siodłkowice, na pastwisku za zabudowaniami pofolwarcznymi pod nr 22 na działce geodezyjnej 177/1. Drzewo nie widnieje na mapach RDOŚ choć jest wymieniane w wojewódzkim spisie pomników. Miłorząb charakteryzuje się dobrą kondycją z masywnym pniem i nisko osadzoną, rozłożystą koroną zbudowaną z wielu grubych konarów o gęstym ulistnieniu. Ze względu na samotne ulokowanie w kierunku opadającego stoku jest to obiekt o wysokich walorach przyrodniczych, stanowiący istotny element krajobrazowy dla tej części wsi. Platan klonolistny (Platanus x acerifolia) o obwodzie pnia 588 cm i wysokości około 29 m. Okaz rośnie w centralnej części miasta Wołów, na terenie niewielkiego parku miejskiego przy ul. Piłsudskiego, przed budynkiem powiatowej komendy policji. Drzewo posiada masywny pień, szczególnie grupy u samej podstawy z widocznymi częściowo korzeniami. Na pniu widoczne są liczne zgrubienia oraz narośla będące typowymi cechami dla wiekowych platanów. Ze względu na samotne ulokowanie drzewo wytworzyło szeroką koronę o licznych i masywnych konarach. Widoczne są ślady po bliznach i cięciach sanitarnych. Platan stanowi istotny element krajobrazowy ze względu na rozmiary i ulokowanie w centrum miasta. Sosna pospolita (Pinus sylvestris) „Matka” o obwodzie pnia 292 cm i wysokości 24 m, jej wiek szacowany jest na 120 lat. Okaz rośnie w południowej części Parku Krajobrazowego Dolina Jezierzycy, tuż przy drodze leśnej w oddziale 238a, około 1,5 km w linii prostej na północ od Krzydliny Małej oraz ok. 2 km na południe od miejscowości Dębno. Drzewo posiada masywny i długi pień o lekkim wygięciu, zakończony koroną rozdzielającą się na dwa masywne konary. Niestety w trakcie jednej z nawałnic sosna uległa uszkodzeniu i utraciła jeden z konarów. Obecnie pozostałości po odpadniętej części leżą u podstawy, gdzie zamontowana jest także tablica informacyjna o pomniku. Imię „Matka” zostało nadane symbolicznie jako znak iż drzewo zostało pozostawione podczas wcześniejszych wycinek mając za zadanie opiekować się nowymi nasadzeniami. Sosna pospolita (Pinus sylvestris) o obwodzie 200 cm i wysokości 30 m, wiek szacowany na 200 lat. Drzewo rosło w oddziale leśnym 102m na zachód od zabudowań miejscowości Wrzosy. W I dekadzie XXI w. uległo powaleniu w czasie wichury. W 2010 r. zniesiono z drzewa ochronę, mimo iż w Programie Ochrony Przyrody nadl. Wołów zaznaczono iż „proponuje się utrzymać status ochronności ze względu na istniejące zabezpieczenie(odciąg) i walory przyrodnicze i dydaktyczne.” Morwa biała (Morus alba) o obwodzie pnia 407 cm i wysokości około 20 m. Okaz rośnie we wschodniej części miejscowości Uskorz Mały na terenie dawnego cmentarza stanowiącego obecnie tereny zieleni, około 150 m od powiatowej drogi 340. Drzewo charakteryzuje się bardzo nietypowym pokrojem, gdzie z masywnego i stosunkowo niskiego pnia wyrastają liczne długie konary o lekko pofalowanych kształtach. Po części drzewa pnie się bluszcz pospolity. Jest to jedna z niewielu morw objętych ochroną na terenie województwa, stanowi centralny i najbardziej rzucający się w oczy punkt dawnego cmentarza. Głaz narzutowy o obwodzie 755 cm i wysokości około 1,3 m. Okaz znajduje się w północno-zachodniej części gminy, około 350 m od lokalnej drogi łączącej Garwół i Sławowice, przy leśnej drodze w oddziale leśnym 276g. Bliskość drogi oraz ulokowanie w stosunkowo rzadkiej monokulturze sosnowej sprawia, że obiekt jest łatwy do zlokalizowania. Jest to największy i najlepiej wyeksponowany z wołowskich głazów, o szarej barwie i okrągło-kanciastym kształcie z wieloma wgłębieniami i wypukleniami. Część powierzchni jest obrośnięta przez mchy i wątrobowce. Głaz narzutowy o obwodzie pnia 750 cm i wysokości około 0,8 m. Okaz znajduje w północno-zachodniej części gminy, na granicy lasu, około 500 m na północny-zachód od lokalnej drogi łączącej Miłcz i Garwół, licząc od ostrego skrętu na wysokości leśnego parkingu. Sam głaz ulokowany jest w mało charakterystycznym miejscu, można by rzec iż jest niemalże ukryty. Rośnie w zaroślach tuż przy granicy oddziału leśnego 286 b, na działce geodezyjnej 172 w Miłczu, jego namiary GPS to N 51°21′ , E 16°42′ Eratyk charakteryzuje się szaroniebieską barwą i jest stosunkowo płaski o znacznym wgłębieniu na jednej ze stron. Głaz narzutowy o obwodzie 470 cm i wysokości całkowitej wynoszącej ok. 1,2 m. Okaz znajduje się w południowo-wschodniej części miasta Wołów, na styku ulicy Kolejowej i al. Obrońców Lwowa, naprzeciwko budynku dworca kolejowego. Jest to najmniejszy z pomnikowych głazów, charakteryzujący się brązowo-rdzawą barwą. Ulokowany jest na miejskim trawniku, a bliskość siedzib ludzkich powoduje, że często staje się on obiektem aktów wandalizmu w postaci namalowanych sprejem graffiti. Przy pomniku zamontowana tablicę informacyjną, gdzie opisano czym są eratyki. Wrażenia osobiste: Umiarkowane. Obszar gminy ma bardzo duży potencjał jeśli chodzi o dorodne drzewa, wszak program ochrony przyrody nadleśnictwa Wołów na lata 2005-2014 wskazywał 116 potencjalnych drzew na swoim terenie do objęcia ochroną pomnikową, przy czym ponad połowa owych drzew znajdowała się w gminie Wołów. Obszary szczególnie bogate w dorodne drzewa znajdują się wokół miejscowości Mojęcice, Rudno, Dębno, Warzęgowo i Prawików. Jednak w gminie znajduje się zaledwie 10 pomnikowych drzew i 3 głazy. Jest to stanowczo za mało jak na potencjał gminy. Nie wiadomo czy na obszarze znajdują się tzw. „zapomniane pomniki” czyli drzewa objęte ochroną w przeszłości jednak nie widniejące we współczesnych wykazach. Przykładowo na stronie nadleśnictwa jest wzmianka o pomnikowym dębię rosnącym na tyłach opactwa w Lubiążu (link), jednak dąb nie posiada tabliczki ani nie jest wymieniany na żadnej innej stronie. Wśród oficjalnych pomników występują zarówno okazy zdrowe jak i zamierające, niestety wiele z nich nie posiada stosownej tabliczki lub jest ona już w bardzo złym stanie. Wyjątkiem jest kilka pomników ulokowanych blisko dróg lub szlaków. Posiadają one bowiem tablice dydaktyczne zawierające zarówno informacje o pomniku jak i krótki opis ogólny o danym gatunku drzewa lub głazie. Informacje praktyczne: zróżnicowany dojazd. Część pomników znajduje się blisko dróg (platan, część dębów, morwa) i dojazd do nich jest bardzo łatwy. Niektóre obiekty ulokowane są 1-2 km od najbliższej drogi i trasę trzeba pokonać pieszo lub rowerem większość pomników jest łatwa do odnalezienia, znajdują się przy drogach lub szlakach turystycznych, jedynie głaz narzutowy z okolicy Miłcza wymaga dobrej nawigacji bez której znalezienie eratyka jest niemal niemożliwe w gminie znajdują się dwa rezerwaty przyrody (Uroczysko Wrzosy, Odrzysko) oraz jeden użytek ekologiczny (Dolina Juszki), poza tym ochroną w ramach sieci Natura 2000 objęto kilka obszarów (Wzgórza Warzęgowskie, Zagórzyckie Łąki, Łęgi Odrzańskie, Dębiańskie Mokradła) w sąsiednich gminach powiatu wołowskiego także występują pomniki jednak ich liczba jest równie skromna, 5 pomników w Brzegu Dolnym i 8-9 w gminie Wińsko. Znacznie lepiej prezentuje się sytuacja z graniczną gminą Prusice (powiat trzebnicki), gdzie występują dziesiątki pomników w wielu wsiach i miejscowościach najlepsze terminy przyrodnicze do zwiedzania: wiosna i jesień, kiedy pomnikowe drzewa prezentują się najbardziej atrakcyjnie Podobne artykuły

Kamień. W naszej ofercie dostępne są kamienie do wszechstronnych zastosowań. W Kamień i Drewno sprzedajemy wyroby kamienne zaczynając od drobnych kruszyw aż po dekoracyjne głazy ważące 1500kg. Produkty kamienne dostępne w naszej ofercie kierujemy osobom szukającym materiałów budowlanych do aranżacji domu i ogrodu.
Więcej wierszy na temat: Życie « poprzedni następny » Sprzątam swoje myśli...straszny tu bałagan, jakby przeszła burza, tornado, huragan, jakby w moje życie wpadł piekielny piorun, zostawiając w duszy i gorycz, i piołun. Jestem jak to drzewo samotne przy drodze, które deszcz podmywa, wiatr gałęzie łamie, albo jak niewinność ukarana srodze, kiedy słucham prawdy, wiedząc, że ktoś kłamie. Zamykam już pokój swoich własnych myśli, nie mam dziś ochoty, żeby je posprzątać, utnę sobie drzemkę, może coś się przyśni, to, co wciąż tak pragnę, na jawie oglądać. Napisany: 2007-05-21 Dodano: 2007-05-21 12:38:46 Ten wiersz przeczytano 648 razy Oddanych głosów: 11 Aby zagłosować zaloguj się w serwisie « poprzedni następny » Dodaj swój wiersz Wiersze znanych Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński Juliusz Słowacki Wisława Szymborska Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński Halina Poświatowska Jan Lechoń Tadeusz Borowski Jan Brzechwa Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer więcej » Autorzy na topie kazap Ola Bella Jagódka anna AMOR1988 marcepani więcej » Najsłynniejsze (chyba) polskie drzewo – dąb szypułkowy nazwany imieniem Bartek znajdziecie przy drodze prowadzącej z Zagnańska do Samsonowa. W województwie świętokrzyskim na północ od Kielc. Dąb Bartek koło Zagnańska. W pobliżu, gdzie stoi dąb Bartek przechodzi zielony szlak turystyczny z Bliżyna do Zagnańska.
Po pięciu dniach pracy, gdzie zaczynam i kończę ją po ciemku, bo dzień taki krótki, nadszedł sobotni poranek. Jeszcze w ciemnościach czekałem w szczerym polu na wschód słońca. Czekałem… czekałem… i nadal czekałem. Czas minął, studencki kwadrans minął, a słońca ciągle nie było. Ani jednej małej dziurki w chmurach, o mgle nie wspominając. Mimo wszystko światło było jakieś takie niezwykłe. Jakby jednak coś tam chciało a nie mogło się przez te chmury i mgłę przebić. FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI FOTOGRAFIA KRAJOBRAZOWA NOCKOWA AKACJE PODKARPACIE SAMOTNE DRZEWA W PORANNEJ MGLE Mglisty jesienny dzień. Prawie taki, jak dzisiaj, ale kilka tygodni temu, na początku listopada. Mam tam w dalszej okolicy taką wierzbę, do której od kilku lat wracam. Jest tak usytuowana, że praktycznie każdy wschód słońca z nią w roli głównej wychodzi zjawiskowo. Tym razem postanowiłem sprawdzić, jak się ona prezentuje w gęstej mgle. I to z czterech stron świata. Od zachodu Od południa Od północy Od wschodu FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT STRZYŻOWSKI FOTOGRAFIA KRAJOBRAZOWA PODKARPACIE SZUFNAROWA SAMOTNA WIERZBA SAMOTNE DRZEWO NA WZGÓRZU MGLISTY PORANEK WIERZBA Z CZTERECH STRON ŚWIATA Wierzby ostatnimi laty zostały nieco przeze mnie fotograficznie zaniedbane. Dlatego po chorobie poszły na pierwszy ogień. Są już nieźle wiekowe, jedna przełamała się na pół, od innych odłamują się gałęzie, ale ciągle stoją. I oby jak najdłużej, bo nie dość, że to rzadki widok w moich stronach, to jeszcze są ładnie usytuowane w urokliwej dolince bez grama cywilizacji 🙂 FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI FOTOGRAFIA KRAJOBRAZOWA ZAGORZYCE PODKARPACIE STARE WIERZBY W DOLINIE WIECZÓR Samotne drzewo i mgła. Dwa motywy, które uwielbiam połączone w jedno. Dziś znów wspominkowo. Tym razem poranek 25 października. Tego dnia zjeździłem pół swojego i po ćwiartce sąsiednich powiatów. Mgła utrzymywała się do późna, więc miałem na to sporo czasu. Dwie samotne akacje. Muszą pamiętać czasy wojny. Być może właśnie wtedy zostały posadzone. Być może też wtedy został tam postawiony krzyż. Być może na czyimś grobie… Wiem o nich tylko tyle, że na dzisiejszy kształt zostały przycięte kilka lat temu. Były mocno chore, co zresztą widać po guzowatych pniach. Ostre cięcie być może uratowało im życie. Teraz powoli, naprawdę bardzo powoli któryś rok z rządu dochodzą do siebie. Niestety nie kwitną 😦 Poniżej dwa zdjęcia – pierwsze wykonane z wzniesienia znajdującego się 1500 metrów od nich, drugie z drugiej strony z odległości 400 metrów. Obydwa na ogniskowej 480mm (FF). Inne zdjęcia spod tych drzew: sierpien 2018, wrzesien 2018, luty 2020FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI FOTOGRAFIA KRAJOBRAZOWA PODKARPACIE NOCKOWA AKACJE WIECZÓR ZMROK SAMOTNE DRZEWA RZEPAK NIEBO CHMURY W planie fotograficznym było inne miejsce na pobliskiej górce. Jak się dobrze przyjrzycie zdjęciom z linku, to dostrzeżecie wierzbę z poniższych zdjęć. Tak jak i ja ją dostrzegłem podczas fotografowania z Magi. Szybka, udana lokalizacja na mapach i fruu z górki nad wodę. Dojazd zajmuje 12 minut, dojście na miejsce kolejne 15. Zdążam w ostatniej chwili, po drodze robiąc jeszcze kilka zdjęć. Kiedy przymierzam się do wierzby, słońce jest już za horyzontem, ale niebo nadal nie traci swoich kolorów. I jedno ze zdjęć, które powstały w drodze. FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT DĘBICKI FOTOGRAFIA KRAJOBRAZOWA PODKARPACIE MOKRZEC ZALEW W MOKRZCU JEZIORO W MOKRZCU WODA SAMOTNE DRZEWO SAMOTNA WIERZBA Mam tak, że jak już dopadnę jakoweś samotne drzewo, to staram się je obfotografować ze wszystkich stron. Tego ranka światełko było takie, że z której strony nie podszedłem do tematu, wychodziło całkiem ciekawie i w każdą stronę świata inaczej. I nie jest to wcale manipulacja balansem bieli 😉 FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI FOTOGRAFIA KRAJOBRAZOWA PODKARPACIE KRZYWA PORANEK Z SZADZIĄ SZADŹ PRZED WSCHODEM W sobotnie popołudnie miałem dość fotografowania za wszystkie czasy. Po pięciu godzinach począwszy od świtu błąkałem się to tu, to tam w poszukiwaniu kadrów. Tym razem na siłę wyjechałem na jeszcze jeden plener. I okazało się, że dobrze zrobiłem, bo takiej sytuacji, żeby chmura próbowała się dopasować kształtem do drzewa ( i to na dodatek niezbyt foremnego) jeszcze nie miałem. Chwilę później, zanim uciekła zrobiłem jeszcze szeroką panoramę z innego miejsca. FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI FOTOGRAFIA KRAJOBRAZOWA PODKARPACIE AKACJE NOCKOWA ZACHÓD SŁOŃCA CHMURA W KSZTAŁCIE DRZEWA Dawno nie byłem fotografować w jednym z ulubionych miejsc, pod akacjami. Wybrałem się tam pod koniec września. To miejsce chyba przyciąga dobre warunki, bo i tym razem trafiłem tam na ciekawe światło i ładny zachód słońca. FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI FOTOGRAFIA KRAJOBRAZOWA PODKARPACIE NOCKOWA KACJE ZACHÓD SŁOŃCA ZŁOTA GODZINA SAMOTNE DRZEWA Drzewa bardzo powoli i nieśmiało zaczynają się przebarwiać. W mojej okolicy to dopiero początki, ale udało mi się znaleźć jedno całkiem już jesienne. FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI FOTOGRAFIA KRAJOBRAZOWA PODKARPACIE ZAGORZYCE JESIEŃ SAMOTNE DRZEWO
przy drodze rosło samotne drzewo
Jeżeli nie jedziemy ulepem robionym przez pana Mietka z czterech różnych samochodów albo samochodem zabytkowym (rocznikowo) to przy prędkości 50km/h nie powinno nic poważnego się stać. > Tego typu zdarzeń losowych, przez które możemy wjechać w ustawione metr od drogi drzewo bez szarżowania jest bardzo dużo niestety : .
  • wyun1jfng9.pages.dev/44
  • wyun1jfng9.pages.dev/31
  • wyun1jfng9.pages.dev/532
  • wyun1jfng9.pages.dev/830
  • wyun1jfng9.pages.dev/874
  • wyun1jfng9.pages.dev/612
  • wyun1jfng9.pages.dev/898
  • wyun1jfng9.pages.dev/892
  • wyun1jfng9.pages.dev/491
  • wyun1jfng9.pages.dev/70
  • wyun1jfng9.pages.dev/7
  • wyun1jfng9.pages.dev/255
  • wyun1jfng9.pages.dev/860
  • wyun1jfng9.pages.dev/347
  • wyun1jfng9.pages.dev/989
  • przy drodze rosło samotne drzewo